1. Modlitwa w Ogrójcu
„Udał się na Górę Oliwną. Szli z Nim także uczniowie. Gdy był już na miejscu, powiedział do nich: Módlcie się, abyście nie ulegli pokusie. Wtedy sam oddalił się od nich mniej więcej na odległość rzutu kamieniem, upadł na kolana i modlił się: Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ten kielich ode Mnie. Ale nie moja wola, lecz Twoja niech się dzieje”. Łk. 22,39-42
Po ustanowieniu Najświętszego Sakramentu, tego zadatku niezmiernej ku nam miłości, Jezus opuszcza wraz z Apostołami Jerozolimę i udaje się do Ogrodu oliwnego, aby tu rozpocząć bolesną Swoją Mękę. U wejścia do ogrodu zwraca się do ukochanych uczniów i mówi głosem pełnym wzruszenia: Dusza moja jest pogrążona w smutku zdolnym przyprawić mnie o śmierć. Zostańcie tu i czuwajcie ze mną. Bierze z sobą trzech: Piotra, Jakuba i Jana, wchodzi z nimi w głąb ogrodu. Potem oddala się nieco od nich, pada na ziemię i w najgłębszej pokorze modli się do swego Ojca Niebieskiego: „Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich! Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty.” I do modlitwy tej powraca po trzykroć.
O jakże wymowną naukę daje ci ukochany Twój Zbawca, naukę jak powinieneś się modlić. Modlić się mianowicie z uszanowaniem, z pokorą, z wytrwałą natarczywością, ale jednocześnie z miłosnym poddaniem się Boskim wyrokom ukochanego Ojca Niebieskiego. Jak Go dotąd naśladowałeś?
Ach, jakże często z opieszałości opuszczam ten środek zapewniający łaskę i zbawienie; jakże często modlę się ozięble i z roztargnieniem. Tutaj to mam dopatrywać się przyczyny swego tchórzostwa w walce z szatanem, swoich upadków w grzech, swoich trudności w poddawaniu się rozporządzeniom Boskim niezgodnym z moimi pragnieniami. I kiedyż zdecyduję się na stanowczość co do mojej modlitwy. Kiedyż zdecyduję się opuścić własną wolę, by pójść za wolą Ojca Niebieskiego.
Jezu drogi, przez zasługi tej bolesnej modlitwy Twojej daj mi, proszę, ducha modlitwy oraz pokornego i miłosnego poddania się Twoim sprawiedliwym zarządzeniom.
2. Biczowanie
„A oni znowu krzyczeli: Ukrzyżuj Go! Piłat odparł: Cóż wiec złego uczynił?. Lecz oni tym głośniej krzyczeli: Ukrzyżuj Go!. Wtedy Piłat, chcąc zadowolić tłum, uwolnił Barabasza, a Jezusa kazał ubiczować i wydał na ukrzyżowanie”. Mk 15,13-15
Prorok Izajasz widział z odległości wieków cierpiącego Mesjasza i opisał go w słowach pełnych grozy: ” Nie ma krasy ani piękności, i widzieliśmy, a nie było na co spojrzeć … wzgardzonego i najpodlejszego z mężów, męża boleści i znającego niemoc, i jakoby zasłoniona twarz jego i wzgardzona …. Myśmy go poczytali za trędowatego i od Boga ubitego i uniżonego . Lecz on zranion jest za nieprawości nasze, starty jest za złości nasze… Sinością jego jesteśmy uzdrowieni…”. Takim okazał się Jezus oczom świata.
Kiedy kaci biczując Jezusa spostrzegli, że jest już mało żywy, zlękli się by nie umarł w tej nieludzkiej katuszy i skończyli biczowanie. Po chwili milczenia do uszu Maryi dolatuje odgłos upadającego ciała i śmiechy zgrai. To Jezus odwiązany od słupa, nie mając sił by się utrzymać na nogach – upadł.
O niepojęta miłości Boga wyniszczająca się tak do ostatnich granic dla człowieka! Oto Ty, moc sama i potęga leżysz bezwładny w kałuży swojej krwi, poczym czołgasz się jak dziecię nieletnie na miejsce, gdzie leżały twe szaty, by okryć nimi swe poszarpane w strzępy ciało…
Rawa Maz., 21.III 1943
3. Cierniem ukoronowanie
„Żołnierze wyprowadzili Go więc na wewnętrzny dziedziniec czyli pretorium, i zwołali cały oddział. Okryli Go purpurowym płaszczem, upletli cierniową koronę i włożyli Mu ją na głowę. Zaczęli Go też pozdrawiać: Witaj królu Żydów! Bili Go przy tym trzciną po głowie, pluli na Niego i przyklękając, oddawali Mu pokłon”. Mk 15, 16-19
Okrutni kaci splatają w rodzaj korony gałęzie cierniowe o długich i ostrych kolcach i wtłaczają Ja na najświętszą głowę Jezusa, bijąc przy tym kijem, rękojeściami mieczów. Wynalazek zaiste piekielny.
Ciernie przebijają głowę ze wszystkich stron. Przypatrz się duszo moja jak twój Zbawiciel drży z bólu dla nieznośnej męczarni. Patrz, jak z całej Jego głowy spływa obfita krew. Ach, to Boskie czoło, te pogodne oczy, to najczcigodniejsze oblicze, te święte piersi spływają całe krwią. Jak nieznośny ból zadawać musi Jezusowi ten okropny wieniec cierniowy, wpijający się w najdelikatniejszą i najwrażliwszą część Jego ciała.
O niesłychane męczeństwo! Zbawco ukochany, jak wiele kosztują Cię moje złe myśli, moje zmysłowe upodobania, moje dumne zamysły, moja próżność i moja pycha! Ach, żałuję, o Jezu, za to, żem Ciebie tak okrutnie dręczył, wijąc dla siebie wieniec z niegodziwych rozkoszy. Wstyd ogarnia mnie, że unikałem i najmniejszego nawet trudu, nie pomnąc na Ciebie, Boże Najświętszy, udręczonego dla mnie nieznośną koroną z cierni.
Dobro moje najwyższe, żałuję serdecznie, żem najświętszą głowę Twoją ranił cierniami światowych myśli. Za żadną cenę nie chcę już do nich wracać w przyszłości. Wyrzekam się od tej chwili rozkoszy ziemskich i wybieram sobie cierniową koronę pokuty. Chcę, o Jezu, być wraz z Tobą ukoronowany tu na ziemi koroną upokorzenia i boleści, aby tak zasłużyć na koronę chwały w niebie. Zbawco najdobrotliwszy, udziel mi tej łaski.
4. Droga Krzyżowa
„Gdy Go wyprowadzili, zatrzymali niejakiego Szymona Cyrenejczyka, wracającego z pola, i włożyli na niego krzyż, aby go niósł za Jezusem. A szedł za Nim wielki tłum, w tym także kobiety, które lamentowały i płakały nad Nim”. Łk 23,26-27
Jeśli rozejrzysz się po tej świątyni, i w ogóle po wszystkich naszych kościołach, uderza nas jedno, że krzyż – rzec można – wypełnia je po brzegi. Krzyż na ołtarzu, krzyż na konfesjonale, krzyż na sztandarach, krzyż na każdej stacji Drogi Krzyżowej, krzyż na szatach kapłańskich, krzyż na sklepieniu, krzyż na ścianach. (…)
Cóż ma to znaczyć ? – zapytasz. To, że w krzyż Zbawiciela winieneś wpatrywać się ciągle, że krzyż Jego nie powinien nigdy ustępować sprzed oczu twoich.
Dlaczego? – Bo w krzyżu znajdziesz wszystko, co znaleźć pragniesz, i co znaleźć powinieneś. Znajdziesz wszystko – powtarzam, – ale przede wszystkim znajdziesz pełną, skończoną odpowiedź na najbardziej palące cię pytanie: dlaczego cierpisz na świecie.
I cóż ci może dać krzyż Jezusowy?- zapytasz. Więcej niż myślisz. Da ci nie tylko cierpliwość, nie tylko pokój w cierpieniu, ale da ci więcej: da ukochać cierpienie, da pragnienie go. Nie wierzysz? (…) Popatrz zatem, co dał innym, co dał bez wyjątku wszystkim tym, co którzy umieli nań patrzeć. (…)
Wiara nasza święta wiele mówi o cierpieniu, szeroko je wyjaśnia, ale najpiękniejszą odpowiedź daje ci, bracie i siostro, kiedy prowadząc pod krzyż zbawiciela, każe ci wpatrywać się weń, i stawia ci trzy pytania : kto cierpi?, za kogo?, dlaczego?. Odpowiedz na swoje pytanie: dlaczego cierpię na świecie.
Rawa Maz., 14.III 1943
5. Śmierć na krzyżu
„Była już prawie godzina szósta, a ciemność ogarnęła całą ziemię aż do godziny dziewiątej. Gdy słońce się zaćmiło, zasłona w świątyni rozdarła się przez środek. A Jezus zawołał donośnym głosem: Ojcze, w Twoje ręce oddaję mojego ducha. Gdy to powiedział, skonał „. Łk 23,44-46
Krzyż jest pokarmem, krzyż jest księgą. Nie wystarczy pokarm mieć na stole, trzeba go spożywać. Nie wystarczy mieć księgę – nawet otwartą – trzeba ją jeszcze czytać. I żołnierze na Kalwarii, i zły łotr po lewicy, stali blisko krzyża, patrzyli na Chrystusa umierającego w boleści. Patrzyli – a jednak nie widzieli. Byli u źródła – ale nie pili. Byli u stołu – ale nie jedli. Patrzyli na księgę – ale nie czytali. I dlatego krzyż zbawienia im nie dał. Gorzej jeszcze – dał im większe potępienie. Patrząc na krzyż, trzeba z uwagą, ze zrozumieniem, z wiarą. W krzyżu trzeba czytać, trzeba kopać – a wtedy odkryjesz skarb. Jak to zrobić? Bardzo prosto. Rano i wieczorem, kiedy mówisz pacierz, popatrz uważnie przez jedną, dwie minuty na Ukrzyżowanego.(…)
Z krzyżem w sercu idźmy przez życie – to nasza podpora. Krzyż włożą w stygnące nasze dłonie – to nasza nadzieja. I krzyż wreszcie ujrzymy w strasznym dniu Sądu – to będzie znak naszego zwycięstwa, ostatniego. Ujrzawszy go, płakać będziemy. „I będą Go opłakiwać wszystkie pokolenia ziemi.” – mówi sam Zbawiciel. Ale łzy te nie będą łzami tej ziemi – łzami bólu, cierpienia, udręki. – To będą łzy radości, zwycięstwa, szczęścia – przez Krzyż Jezusowy zdobytego. (…).
Czerniewice 6.XII.1942
Jesteśmy na Kalwarii. Chrystus Pan, Syn Boga Żywego i Zbawiciel świata wisi na trzech gwoździach między niebem a ziemią. Na tę jedyną tajemniczą, uroczystą chwilę ludzkość czekała 4000 lat. Wszystkie wieki stanęły, zatrzymały się jak gdyby przejęte wzniosłością chwili. Jezus na krzyżu rozpięty dokonuje dzieła odkupienia, pojednania nieszczęsnej ludzkości z zagniewanym swym Ojcem. I w tej chwili pamiętnej, Jezus jeszcze uczy Daje ludzkości ostatnie swe wskazania. Z wysokości krzyża Zbawiciel, zanim odejdzie w zaświaty, zanim odejdzie do Ojca, wypowiada siedem wielkich słów, streszczających całą Jego Boską naukę. Naukę miłości nieprzyjaciół, naukę ufności dla grzeszników, naukę cierpienia dla miłości Boga, naukę szukania jedynie woli dobrego Boga, naukę synowskiego zdania się na dobroć wielkiego Boga, i wreszcie naukę, kim ma być Maryja dla nas i kim każdy z nas – kim ja, ty, on i ona – dla Maryi; kim mamy być wszyscy w stosunku do Najświętszej Dziewicy. Oto całokształt nauki Chrystusowej. Niczego więcej Jezus w swym życiu nie uczył nigdy. Kimże więc ma być Maryja dla ludzkości, i kim ludzkość w odniesieniu do Maryi?
Rawa Maz., 15.VIII 1940
Na Kalwarii więc mówi Jezus: „Oto syn Twój – oto Matka twoja”. I w tej chwili rzeczywiście Matka Boga staje się rzeczywistą Matką naszą, Matką człowieka – tylko w sposób odmienny. Rzeczywistość jest ta sama, sposób jest inny. Matką Jezusa stała się przez niepokalane Swe ciało, Swoją krew – Matką naszą staje się przez miłość niepokalanej Swej duszy, Swego serca. Matką Jezusa stała się w samotni cichego Nazaretu – Matką naszą staje się na publicznym miejscu Golgoty. Chwila, w której stawała się Matką Jezusa, była dla Niej chwilą największego szczęścia, zachwytem miłości – chwila w której staje się Matką naszą, jest dla Niej chwilą największej niedoli, bezmiaru boleści.
(…) Zatrzymajmy się i zobaczmy. Na krzyżu wisi Jej Syn, Jej skarb, Jej Miłość wcielona. Wisi wśród nieopisanych katuszy. Skarży się, że nawet ukochany Ojciec Niebieski opuszcza Go, że pali Go nieznośne pragnienie. A Ona, Ona Matka stoi przy Nim. Widzi to wszystko, słyszy to wszystko… I najmniejszej ulgi przynieść Mu nie może. Ona może Mu tylko powiedzieć : Synu ukochany, chyba tylko łzami swoimi mogłabym ugasić Twoje pragnienie, bo nic innego, ja Matka dla Ciebie, Jedyny Synu mój, w tej chwili zrobić nie mogę… A dlaczego tyle bólu dla matczynego Jej Serca? Bo każda matka za swą godność macierzyństwa drogo płacić musi. Drogo, bo nieraz nawet i narażeniem życia własnego. Stając się matką musie wiele cierpieć, by potem jako matka mogła wiele kochać . Miarą miłości jest miara boleści. Maryja miała nas kochać niezmiernie, dlatego i cierpieć musiała niezmiernie. Musiała cierpieć i chciała cierpieć- On, Matka dla nas, swoich dzieci.
Rawa Maz. 31.X 1944
Ten i inne różańce możesz znaleźć u nas na stronie: https://sklep.kubogu.com.pl/pl/c/Rozance/40
wpis pochodzi ze strony: http://www.rmpm.pl/index.php?page=bernard#up